liczni domownicy księcia codzień jednakowo występować nie mogli, że on sam musiał zagasić tam wszystkich, naprzód więc zaczęto krajać, szyć, haftować, bramować, probować, radzić, dobierać barwy, a sam młody pan w ważnych tych zadaniach rozstrzygał.
Oprócz tego lik i dobór koni był rzeczą ważną, uprząże, siedzenia, kolebki, rzędy; wszystko co w Wiedniu starczyło, gdzie znano młodego księcia, nie wystarczało dla Krakowa.
Ludzi też należało i najpewniejszych i naśmielszych i najpokaźniejszych zszeregować, starszyznę im naznaczyć. Podkomorzy, który pewien był, że się Wilhelm natychmiast puści z nim w drogę, przesiedziawszy tu tydzień, przekonał się, że wyjazd przeciągnąć się musi.
Książe wychodził do niego co rana, utrefiony, woniejący, z pańską, wdzięczną twarzyczką, której starał się nadać powagę nad wiek, opowiadał mu o niezmiernej pracy, jaką miał z przygotowaniami i starał się mu dowieść, że było najwyższej wagi rzeczą, w Krakowie tak się okazać, by od razu odnieść zwycięztwo.
O sercu Jadwigi Wilhelm wcale nie powątpiewał, wierzył w nie, polegał na niem, lecz szło mu o tryumf nad Radą, nad panami, o zaćmienie blaskiem swej osoby... wszystkich królów i książąt świata. O zwycięztwie tem nie wąt-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.