Skirgiełło i Borys łatwo mogli zmiarkować, jakie były uczucia Jadwigi.
Lecz widzieli w niej, wedle swojego obyczaju, naprzód, słabą niewładnącą sobą niewiastę, dziewczę niedorosłe, i dziecię, którem rozporządzała matka...
Dano im do zrozumienia, że obrzęd krakowski był tylko ceremonią, a wszystko roztrzygnąć się miało na Węgrzech.
Po kilku przemówieniach, których królowa czekała niecierpliwie końca, posłowie nizko się pokłoniwszy opuścili salę, a Jadwiga natychmiast porwała się z tronu męczeńskiego i wyszła ze swym dworem, płacz tłumiąc w sobie i gniew.
Podskarbi Dymitr biegł za nią, pytając co z darami uczynić rozkaże.
Odwróciła się surowo patrząc nań.
— Do skarbca je weźcie sobie, ani wiedzieć ni tknąć ich nie chcę, do skarbca!!
Dnia tego Dobiesław z Kurozwęk i Mikołaj z Brzezia, wielką ucztą przyjmowali poselstwo na zamku, ale Jadwiga wyjść ani na chwilę nie chciała. Musiano poszanować jej wolę.
Biskup Radlica, niespokojny zaczął panów upominać o to, iż królowę drażniąc o chorobę ciężką przyprawić mogą. Co dzień widział wzrastający niepokój, Hilda mówiła z płaczem o nocach bezsennych.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.