dotąd Wilhelmowi, ona, co jej samej zapewnienie dała, iż poślubić go musi, posłów odprawi odmową...
— Matka moja wie najlepiej, że mnie wiąże przysięga — rzekła — niech z jej ust to posłyszą.
Śmielej spojrzała i odetchnęła.
Jaśko z Tęczyna dodał, że i dla przewodu, i dla porozumienia z królową, oni także posłów swych wyprawią z nimi.
— Kogo? — zapytała królowa niespokojnie...
Arcybiskup wymienił, podczaszego Włodka z Ogrodzieńca, Mikołaja Bogorję i Krystyna z Ostrowa.
Z tych pierwszy tylko bliżej był królowej znanym i pomyślała natychmiast, że widzieć go musi... Ona też chciała mieć od siebie posła, ale kogóż wybrać miała?
Nazajutrz podczaszy Włodko przybył z rana, posłano po niego. Zastał królową mężną i spokojną. Podeszła ku niemu sama.
— Jedziecie z posłami? — spytała. — Tak? chcecież być moim zarazem do matki?
Włodko oświadczał się z gotowością. Niebardzo mu ufała pani, bo miała czas się dowiedzieć, że szedł jednomyślnie z innemi, lecz był to mąż szlachetny; obowiązek sumienia nakazywał mu poselstwo sprawić w myśl królowej.
— Nie wiem jak trzymacie o tem wszystkiem co się tu dzieje — rzekła z powagą nad wiek
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.