Stręczył się za sługę bodaj, za pachołka w podróży.
Hawnul zaledwie chwilę pomyślawszy przystał na to, aby się Klecha do jego orszaku przyłączył, a Bobrek do kolan mu się pochylił, oczy w niebo podniósł. Strzelisty akt uczynił do Boga... życzył mu nagrody za miłosierdzie od Pana w niebiosach...
I gdy posłowie litewscy wyjeżdżali z Krakowa, prowadzeni przez Polaków, kierując się ku Nowemu Sączowi, Bobrek pokorniutki szłapał z nimi na koniku patrząc tylko, czy po drodze nieuda mu się coś pochwycić do kieszeni lub pamięci.
Młoda królowa, nawet w tych, co ją musieli poświęcić dla Polski, obudzała żywe współczucie, jako ofiara. Wprawdzie w Polsce miłość wypieszczona, wystudyowana, truwerów i minnesingerów, dworów miłosnych, trybunałów sentymentu, nie przyjęła się nigdy i nie zakwitła. Wyjątkowo może śpiewano o niej na wrocławskim dworze, lecz rycerstwo polskie nie miało ani czasu ni usposobienia bawić się w miłostki żadne.
Pojmowano przywiązanie, rozumiano obowiązek, krew szalała często w chwilowem rozpasaniu, lecz nie spędzano dni i wieczorów na roztrząsaniu zadań serdecznych, jak na zachodzie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.