— Mów głośno! Wiem co przynosisz! nie chcę tajemnic żadnych. Niech świat cały słyszy! Mój mąż przybywa!!
Mój mąż? kiedy?
— Jutro?
Twarz młodej pani zabłysła jak różyczka, uśmiech powrócił, nadzieja — szczęście...
Rzuciła się Elży Emerykównie na szyję, wołając po dziecinnemu.
— Słyszysz! on przybywa! przybywa! Ciesz się...
Narzeczona Spytka radaby była podzielać radość swej pani, lecz wiedziała od niego, jak mało nadziei mieć mógł rakuzki książe. Posmutniała jej twarzyczka, przewidywała teraz rozpoczęcie walki i dnie ciężkie dla Jadwigi.
Ona tryumfowała, w jej przekonaniu wszystko było skończone, jak skoro Wilhelm przybywał. Prawa jego poszanować musiano, a ona była królową.
W mgnieniu oka w tych smutnych przed chwiłą izbach królowej, wszystko nową postać przybrało. Ona sama odżyła... Wołała, aby jej przygotowano najpiękniejsze na jutro szaty i klejnoty, chciała być piękną dla niego, chciała się wydać królowa. Nie wahała się nawet z szyderską uciechą, kazać sobie przynieść kanaki i manele bogate, które widziano między podarkami Jagiełły.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.