Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

kajać, to dosyć trwożliwy charakter młodzieniaszka, który ani osoby swej ani godności nie rad był narażać.
Gdy u Jaśka z Tęczyna radzono nad tem, jak się pozbyć Wilhelma, we dworze Gniewoszowym rozmyślano nad tem, jak do królowej się zbliżyć.
Tymczasem powrót posłów z Budy od królowej, uwagę powszechną na nich zwrócił. Wilhelm uznał sam potrzebę zachowania się cichego i nie dawania znaku życia.
Zaledwie królowa o powrocie posłów się dowiedziała i chciała posłać po Włodka z Ogrodzieńca, niecierpliwa dowiedzieć się co jej przywieźli, gdy klecha usłużny, mało co się przebrawszy i zaledwie z kurzu otrząsłszy, przybiegł do Hildy.
Stara spojrzawszy nań domyśliła się, że nie musiał nic pomyślnego nieść im, bo stanąwszy w progu, przybrał postać zbolałą i zrozpaczoną.
Podbiegła do niego ochmistrzyni oczyma wyzywając aby mówił.
Bobrek ręką okazał, że wszystko było stracone.
— Na królowę Elżbietę się zdać — rzekł — to jak na piasku pisać. Co dzień ona co innego myśli i czego innego chce... Nikt jej nie wyrozumie, bo każdemu mówi inaczej a co wczoraj odpychała, tego nazajutrz się chwyta.
Gdyśmy przyjechali, a zabiegłem do niej przez