ich było przewidzieć łatwo, tym co znali, kto je wiódł i niemi rządził. Starzy i młodzi panowie krakowscy, byli jedną ławą, zgodni z sobą, a szli pod wodzą kilku. Działo się jak przewidzieli. Dali się wykrzyczeć przeciwnikom i wszystko co chcieli wypowiedzieć, dali wyburzyć, dozwolili odgrażać aż do znużenia. Wstali dopiero ze swym Jagiełłą, gdy tamci znużeni byli, a popierali go tak, iż nawet z gromady nieprzyjaciół część odciągnęli.
Dodać potrzeba, iż całe bez wyjątku duchowieństwo mieli za sobą, kościół i sprawę wiary świętej.
Zawahał się niejeden, gdy wymowni, a namaszczeni biskupi głos podnieśli, w imie Boże zaklinając o wyrwanie piekłu mnogiego pogańskiego ludu.
Z czemże było stawać przeciwko tak wielkiemu dziełu i czem taką zdobycz zrównoważyć?
Donoszono królowej każdego dnia o naradach, łudziła się po troszę nadzieją, jeśli nie zwycięztwa, to rozerwania zdań, w końcu musiała uledz przemocy, i uznać, że sama tylko ratować się może, na nikogo nie rachując.
Nie złamało to mężnej niewiasty, nie ugięła się. Wilhelm był dla niej mężem, słowo mu dane w dzieciństwie świętem, szło o to, aby się z nim połączyć, a naówczas żadna siła oderwać go od niej nie będzie mogła.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.