Powracać do otoczonego już domu Gniewoszowego nie było sposobu. Sam podkomorzy nie radził, należało co prędzej gdzieindziej szukać tymczasowo schronienia, dopókiby burza nie przeszła. Gniewosz zaręczał za Morszteina i korzystając z mroku, sam księcia do niego poprowadził.
Wilhelm, któremu Suchenwirth i marszałek dworu towarzyszyli, przelękły był niezmiernie, nie mógł mówić, stracił przytomność. Zdał się na swych opiekunów. Gniewosz ofiarował się go nie opuszczać.
Morsztein, którego wywołano, zgodził się ukryć księcia, ale żądał, aby nic bytności jego tu nie zdradzało... Obawiał się nawet dwóch towarzyszów... Tu się potwierdziła smutna wiadomość o tem, że we dworcu Gniewosza splądrowano wszystkie kąty szukając Wilhelma, i że cały jego dwór, spłoszony, rozbiegł się, kto konno, kto pieszo, tak że ledwie kilku ludzi podkomorzego zostało na straży. Szukano zbiega po mieście, odgrażając się na życie jego.
Gniewosz, który mężnego udawał, ofiarował się biedz, aby języka dostać i obmyśleć co czynić...
Morsztein dostojnego gościa zamknął tymczasem w swej sypialni i sam mu posługiwał.
Podkomorzy znalazł swój dworzec w takim stanie, jak mu go opisano. Zrana miał on już tę
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.