w większej części przybrana tak, aby się nie odznaczała powierzchownością, prawie niewidoczną była, utonąwszy w liczebnie daleko znaczniejszej polskich panów i ich dworów...
Miasto wysypało się na spotkanie, lecz stało nieme, nie wiedząc czy się ma radować, czy trwożyć.
Oblicze przyszłego pana nie wydawało się groźnem, więcej na niem malowała się nieśmiałość jakaś i niepewność. Oczyma rzucał żywo, ciekawie i prędko je odwracał...
Cały ten orszak przeciągnął w śród grodu i wężem, powoli wjechał długo się wlokąc na Wawel, gdzie nań czekała królowa.
Dlaczego Semko przy pierwszem tem spotkaniu znajdować się nie chciał, i wymknął się do swojej gospody?
Oddanym był Jagielle; przecież ta piękna królowa z anielskim wyrazam twarzy zbolałej, budziła w nim uczucie jakieś politowania i zazdrości, że świadkiem jej trwogi i boleści być nie śmiał, nie mógł.
Lecz wieczorem dworzanin z zamku przybiegł do Jagiełły wzywając. Semko zawahał się nieco, ale odmówić nie było można. Jechał więc na Wawel do niego.
Wstępując na próg, znalazł Jagiełłę otoczonego duchowieństwem. Biskup Dobrogost, Bodzanta i Radlica przyspasabiali go do obrzędu chrztu
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.