Namyślał się jeszcze Bieniasz, lecz Krzyżak, który się sam odziewać zaczął, popchnął go i zmusił niemal, aby natychmiast spełnił rokaz jego...
W krótce potem w gospodzie Niemca nie było nikogo, a Bieniasz nie powrócił aż późną nocą i wróciwszy nie położył się na spoczynek, dopóki całego dzbana wina nie wypił wzdychając i jęcząc. Padł potem jak kłoda na posłanie.
Nazajutrz rano z sędizą krakowskim i pisarzem kroczył pan Dymitr z Goraja do Dorotki, w której Bobrek był zamknięty. Stróż więzienny, na dany rozkaz, wziąwszy pęk kluczów, powlókł się przed niemi przodem z kagankiem, bo więzienie było ciemne.
Odparł drzwi powoli, mrucząc i sam naprzód ze światłem wszedł, ale kroków ledwie parę postąpiwszy, krzyknął. Kaganek o mało mu nie wypadł z ręki...
W ścianie lochu hak był wbity dość wysoko. Na nim, kawałkiem grubego sznura za szyję ujęty, wisiał już żółty i ostygły klecha...
Barłóg słomą świeżą wysłany pod nogami jego, cały był zmięty i rozrzucony, jak gdyby śmierć poprzedziła jakaś walka, czy rozpaczliwe miotanie się...
Dymitr z Goraja stanął zżymając się i rzucając gniewnemi oczyma, stróż głosem drzącym, przestraszony, tłomaczył się, że gdy wczoraj więźnia przyprowadzono, już mu z oczów bardzo źle
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.