Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

Westchnął.
— Ale przyjdzie czas — dodał proroczo — że jak Kraków wydarł nam berło, tak jemu wydrą panowanie i koronę inni i będzie pustką a trumną tylko...
Z bólem dokończył Bartosz i stanął naprzeciw Janusza, który słuchał go zimno, z tą rezygnacyą dawno już w spuściźnie po ojcu wziętą, która go nigdy nie opuszczała...
Stary książe wysłuchawszy, rzekł jakby chciał myśli jego w inną skierować stronę.
— Semkowi się poszczęciło jeszcze!! Król-brat da mu część Kujaw, może więcej, a co lepiej, dał mu siostrę, którą kocha, za nią wianem dostanie braterską miłość Jagiełły!!
— I dziewka, słyszę piękna — dodał Bartosz...
— Królewna każda piękna — odparł nieco szydersko Janusz...
Nie czekano już dnia tego Semka, i starszy rozporządzając się jak w domu, wieczerzę podawać kazał.
Henryk stał dotąd nadąsany na uboczu. Janusz przystąpił do niego, popatrzył długo.
— Nie spieszy ci się widzę, suknię wziąć — zamruczał.
— Wolałbym żonkę — zuchwale odparł Henryk...
— Nie co wola, ale co mus, człowiek robi —