Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

włosy i odpinając sprzążki, które książęce jej stroje trzymały.
Nazajutrz Semko spał jeszcze, gdy Olga biegała już po zamku, ze wszystkiemi robiąc znajomości, psy za sobą prowadząc do komnat, rozkazując, śmiejąc się, trzpiotając jak dziecko...
Stoły były przy niej nakryte, gdy Semkowi znać dano.
Żonę znalazł na rozmowie poważnej z Bartoszem z Odolanowa. Zwróciła się ku wchodzącemu z twarzą pogodną.
— Słuchaj — rzekła wskazując na Bartosza i braci — oni ci wiernie służyli rycersko, a są wygnańcy. W Mazowszu nie braknie ziemi, niech ja pocznę od tego, bym dla nich uprosiła nadanie, aby o straconem zapomnieli. Niech koło nas będzie wesoło? Semko skinął z przyzwoleniem na to, czego sam pragnął. Jemu i księżnie kłaniali się wszyscy.
— A teraz niech ksiądz misy pobłogosławi — ze szczęścia głodna jestem! I śmiejąc się rzuciła na siedzenie.
Janusz stał na uboczu i myślał.
— Sam pan Bóg mu ją chyba wybierał, takiej właśnie potrzeba było!

Drezno, 1881.
KONIEC.