Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 009.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Kraków, ku któremu niedawno jeszcze życie płynęło strumieniami wartkiemi ze wszystkich ziem, ze wszystkich Polski krańców, téj pamiętnéj wiosny drętwiał zwolna i pustoszał.
Przychodziło to nieznacznie, stopniowo, ale wszystkim się czuć dawało; w powietrzu cisza była jak przed nadchodzącą burzą. Nikt o niéj dobrze nie wiedział zkąd przypłynie, a przewidywali ją wszyscy z mnogich znaków, które zwiastują gromy; wszystkim ciężko oddychać było.
Wieści jakieś chodziły dziwne, niezrozumiałe, groźne, ludzie się jacyś pokazywali i znikali jak ptacy co wróżą nawalnice.
Opieszałość, zwątpienie ogarniały wszystkich. Bojaźliwsi chcieli już bezpieczniejszego szukać przytułku. Najwięcéj trwożyło to, że ziemianie