Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 012.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

wszelkie łączące go z ziemianami podległemi, zerwane zostały.
Kietlicz rozsyłał na zwiady, przynoszono mu wieści groźne, albo niezrozumiałe. Rycerstwo skupiało się i kędyś ciągnęło, nie na Kraków jednak i nie przeciw księciu otwarcie, wysuwało się i znikało. Sprawy ziemiańskie były w rękach duchownych, oni dawali hasła, oni kierowali tą jakąś robotą podziemną i skrytą.
Ze dworu Mieszkowego oddziały które po gościńcach i dobrach duchownych idąc, przewodu i strawy żądały, wedle obyczaju — w kilku miejscach zuchwale odparto siłą. Kietlicz natychmiast biegł pomścić nieposłuszeństwo, ale nie znalazł na kim, uchodzili mu winowajcy.
Groźby straszne latały w powietrzu. Nie napastował jeszcze nikt, ale cofało się wszystko.
Co najdziwniéjsza, na zamku samym posłuszne straże, urzędnicy, służba pańska, czeladzie co dawniéj skinieniu były uległe, stawały się krnąbrne, milczące, leniwe — karać nie było można, bo i ztąd zbiegało wielu.
Kietlicz z przerażeniem postrzegał że mu ubywało ludzi. Nikt nie wiedział gdzie się to podziewało. Powoli, z więzień i ciemnic zaczęli uchodzić ci, których trzymano za nieopłacone kary. Część ich, gdy ją wysłano pod strażą do kopalni Olkuskich, razem z przystawami zginęła.
Każdy dzień położenie to pogarszał. Mieszek