Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   73   —

Mieszkowi, obawiano się aby mu do jakich knowań nie pomagali, uradowało się więc ziemiaństwo widząc ich z pokorą na Wawel jadących, ale gdy z niego nazad wracali, a w mieście się zatrzymali, gdzie ich krewni i powinowaci obstąpili, postrzeżono iż chmurne twarze przynieśli.
Ten i ów rad był ich wyrozumieć co o Kaźmierzu trzymali, nie wydali się z tém, żaląc tylko gorzko iż siostry na ich wolę zdać nie chciał.
— Mieszko srogim był — dodał Dobrogost, — ale wiedział gdzie i jak srogości zażyć, nie przebaczyłby i niewieście, ład i postrach byłby wprowadził, a tego nam potrzeba.
Nie mówili więcéj, ale widać było iż urazę mieli do księcia i do niego się nie skłonili. Ziemianom nie dając się wciągnąć w ucztowanie żadne, na dwór biskupi nie zajechawszy, krótko zatrzymawszy się w mieście, poszeptali z temi których jako Mieszkowych znano i na konie posiadali z powrotem do Tęczyna. Stach dowiedziawszy się o tém, pomyślał że ich z oczów spuszczać nie było można, bo pewni nie byli. Na dworze też wybadać usiłował, jak książe przyjął to co mu o siostrze mówili bracia i wypytał że Wichfried nie dał pono wdowie krzywdy w sercu pańskiém uczynić, ujmując się za nią. — Szło mu o powagę pańską, któréj miłostki te ujmę czyniły, ale więcéj już na teraz radzić nie umiał.
Sam w téj chwili, o książęcia serce się