Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

szanował książe, ale wielkiego serca do niéj nie miał.
— A komuż serce dał? — zapytała i spojrzała mu w oczy bystro.
— Niemogę ja wiedzieć o tém — odparł Stach — co się z sercem jego dzieje. Nie tajno nikomu że książe dawniéj miłośnicę miał, do któréj z Sandomirza często w lasy zbiegał i po dni kilka u niéj przebywał. Tę podobno opuścił, a teraz mu źli ludzie gorszą jeszcze niewiastę naraili, która go czarami przy sobie trzyma. Palcami ją tu wytykają, bo wieczorami mało nie codzień u wdowy Doroty.
— O! tak — gorąco przerwała Jagna — nie czém inném tylko czarami a napojem go sobie zyskała. Inaczéj nie mogłoby to być aby taki człowiek jak on, do takiéj baby mógł się przywiązać!
Stach rad był że się z nim godziła w tém i zabierał się mówić o Dorocie dłużéj, gdy dziewczę mu przerwało.
— Ludzie co pana kochają powinni o tém myśleć aby go od niéj oderwali. Życie mu wyssie ta zbytnica!
Rozmawiali tak długo, Stach do wieczora późnego przesiedział z nią, opowiadając o dworze i księciu; gdy ciemnieć zaczęło Jagna go do zamku odprawiła. Posłuszny jéj poszedł do swéj izdebki.