Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

w kościele św. Wacława i odebraniu błogosławieństwa, do Łęczycy wyruszył.
Ze wszystkich krajów podległych Kaźmierzowi rycerstwo, ziemianie, żupanowie, władycy najmożniejsi płynęli gościńcami, wiodąc z sobą gromady czeladzi występując ze wspaniałością największą. Mieli tu wystąpić po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, jako jedno wielkie ciało i siła dotąd nieuznana, chociaż od Szczodrego czasów potęga jéj rosła ciągle, zwiększając się z dniem każdym.
Wiec ten zwołany przez Kaźmierza, czuli to wszyscy, otwierał jakby nowych czasów wrota. Dla jednego tylko duchowieństwa, które już wszelkie możliwe prawa miało i używało ich w pełni, był on mniéj znaczącém zabezpieczeniem od samowolnéj grabieży. Na zjeździe pasterze majestatem swym niemal przyćmić mieli najwyższego pana. Wiedzieli oni jak Kaźmierz im był uległy, w ich rękach zresztą było potwierdzenie Rzymu, którego słuchać musieli cesarze i królowie, zwani przez Rudobrodego pogardliwie, królikami prowincyi jego państwa.
Duchowieństwo wybrało Łęczycę, jako zwykłe miejsce zjazdów swoich, tak że wiec ów mógł się jego synodem nazywać.
Kaźmierz oprócz ziemian, chciał mieć uczestnikami i świadkami zjazdu, książąt, którzy zwierzchności jego ulegali, pragnąc, aby i oni prawo