Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 127.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   123   —

cym ale w zaroślach zielonych i cienistych drzewach.
Gdy Kaźmierz zbliżył się do Łęczycy, na gościniec wązki wysypał się tłum wychodzący go powitać. Arcybiskup gnieźnieński poważny starzec, Żyrosław wrocławski, Cherubin poznański, Lupus płocki, Onolf kujawski, Gaudenty lubuski, Konrad pomorski. Wszyscy oni razem z prałatami i duchowieństwem mniejszém składali grono sędziwe, poważne, najsilniejszą władzę w tych ziemiach dzierżące w ręku. Za niemi dopiero widać było jadącego Bolka wrocławskiego, Mieszka, młodego Leszka mazowieckiego i Ottona który wziął Wielkopolskę. Zbrojni, w szyszaki strojne godłami poubierane, książęta wydawali się niemal dworem tych starców, co im z krzyżami na piersiach przodowali, chociaż przepychem swojego otoczenia mu nieustępowali.
Szlązcy książęta, Władysławowicze, wychowani w Niemczech, do obyczaju niemieckiego zawczasu nawykli, nosili się rycersko i świetnie; wszyscy byli dorodnego wzrostu, szeroko ramienni, postawy pańskiéj. Bolko szczególniéj, który stroić się lubił, lśnił od złota i świecących blach swéj zbroi.
Mieszek mu nie wiele ustępował. Wziąć ich było można obu za wysłańców cesarskiego dworu lub książątka czy grafy niemieckie, bo w nich nic