Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   173   —

w Łęczycy nic mu już z głowy wybić nie mogło iż Mieszka pilnować sam musiał, bo Mierzwa zdradzał, a Biskup zbyt był ufny w siebie i zaślepiony pozorném bezpieczeństwem.
Gdyby nie stary Chmara, wszystkich w drodze rozweselający swemi żartami, cała podróż zeszłaby była nudno, Kaźmierz jechał milczący a zadumany i dopiero zbliżając się ku Proszowicom niecierpliwość go jakaś ogarnęła. Rzucił za sobą obóz i ludzi, i sam w pięć koni z Wichfriedem do Krakowa pospieszył. Stach i to przypisywał nieszczęsnéj „wiedźmie“ która siłą nieczystą księcia do siebie ciągnęła.
Z innemi razem przy wozach zostać zmuszony, Stach późno w noc przybył na zamek, a tu Kaźmierza jeszcze nie było, choć przodem wyjechał. Musiał więc gdzieś zwrócić i zabawić, a gdzie? łatwo się było domyśleć, Wichfried mu towarzyszył.
W godzinę dopiero może po wozach, Kaźmierz z nim zjawił się na Wawelu, gdzie nań Helena z synkiem od mroku oczekiwała.
Na zamku zastali kniazia Romana ruskiego z Włodzimirza, stryja Heleny, który rad Kaźmierzowi służył i u niego przebywał, spodziewając się z pomocą jego dostać więcéj ziemi na Rusi gdzie się ciągle kniaziowie z sobą zadzierali, wyganiali i waśnili.