Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 228.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   224   —

pójść do kościoła, ale zrana słyszała dzwonek i słuchała go obojętnie. Nie wołał jéj.
Powróciło życie dawne. Siedziała patrząc i niewidząc nic, czasem przebierając dawne swe szaty i odzieże, do których przylgłego szczęścia szukała. Brała je, rzucała, uśmiechała się, płakała i siedziała nieruchoma. Gdy Stach mówił, często nie zdawała się go rozumieć. I płynęły tak dnie długie, długie, a że Stach pilnéj teraz nie miał roboty, musiał siedzieć i patrzeć na tę biedną istotę, któréj zrozumieć nie mógł, a która go wcale słuchać nie chciała.