Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 025.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

styk — książe nakarmił ciało, wy duchowi dajcie posiłek.
Z natężoną uwagą, wśród powszechnego milczenia słuchali wszyscy, a Opat zmuszony tak rozpoczął.
— Opuszczę wstęp, idę do rzeczy; gdy Wiktor obyczaje ludzi swojego czasu malować poczyna. Były to czasy wojen, niepokojów, głodu a klęsk wielkich, ale nie tyle one ludziom, co ludzie sobie sami szkody przyczyniali. Więc Wiktor się odzywa:
„Ani wróg, ani głód srogi, ani choroby nie zmogły nas; czymeśmy byli, tém jesteśmy, a choć nas niebezpieczeństwa wypróbowały, lepszymiśmy się nie stali. Pielęgnujemy występki nasze a grzeszyć nie przestajemy. Nic dla nas świętego oprócz zysku, poczciwe to tylko, co korzystne, złemu imie dajemy dobrego, a skąpca mianujemy oszczędnym.“
Tu scholastyk ręce podniósł do góry wołając:
— O święta prawda i dzisiaj! — Opat ciągnął daléj:
„Ci co wpośród jawnych występków, oczywistych zbrodni, nie potrafili ukryć szalbierstw swoich pod płaszczykiem cnoty, karmią rany swe mimo wiedzy, porwani, uniesieni, oślepieni światową mądrością, która nie zna prawdy. Obłęd zgubny wiedzie niektórą biedotę do poszukiwania przyczyn rzeczy; uczy się gwiazd biegu, chce