Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

— Mało powiedział Wiktor ów — dodał gorąco — ba i zgrzészył tém, że wszystko na mężczyzn składa. Wszakci upadku Adamowego winną była niewiasta, a znaną jest pewnie wszystkim historya świętego, którego imię Wiktora mi przywodzi na pamięć, Wiktoryna neapolitańczyka. Ten pędził żywot świętobliwy na puszczy, w postach surowych, na modlitwie nieustającéj. Stary zaprzysięgły wróg rodzaju ludzkiego, wedle natury swéj złością ku niemu został zdjęty. Wziął więc na się postać młodéj dziewczyny i szedł do pieczary pustelnika, udając jakoby zbłądziła. Poczęła jęczeć u drzwi — A! ja nieszczęśliwa, otom wśród lasu zabłąkała się w ciemnościach! Ratuj mnie, ktokolwiek tu mieszkasz! gdzie niema jeno puszcza i niebo. Oto nachodzą dziki warczące! puść mnie przez litość, odejdę o brzasku! Zlituj się, bądź miłościw, daj mi na noc schronienie. Niedźwiedzie ryczą koło mnie, wilków wycie słyszę. Ratuj, dopóki czas! Jeżeli ocaleję życie ci będę winna, a zginę toć przez ciebie!
Wiktoryn ulitowawszy się jęczeniu temu nareście drzwi jéj otworzył, wprowadził dziewczynę posadził ją z jednéj strony, a sam usiadł z drugiéj opodal w kącie.

Nieupłynęła godzina, gdy owa dziewczyna kołysząc się i poruszając nogą dotknęła nią świętego — i zapaliła w nim żądzę straszną![1]

  1. Bolland 8. Stycznia.