Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   102   —

mała się opodal trochę obrawszy sobie miejsce i jak inni rozgościła się na łące, stawiając wozy i ludzi. Namiocik kazała rozstawić. Ten i ów popatrzył na przybywającego towarzysza, lecz że było ludzi różnych mnóstwo, a coraz ciągnęli nowi, niebardzo na jednego więcéj zwracono uwagę.
Obóz Wojewody przedstawiał ciekawe widowisko. Jedna część jego z prostego żołnierza złożona, obojętna spoczywała przy ogniskach, sprawując się cicho i nieporuszając zbyt żywo. Za to około namiotu Szczepana, jakby wiec się wrzawliwy odbywał. Coraz to się głos jakiś krzykliwy i ręce podnosiły do góry; czasem dwu usiłowało się nawzajem przekrzyczeć, niekiedy dziesięciu naraz wołało, a zamęt mnożyło. Poruszenie umysłów i rąk widać było niezmierne. Do tych co spokojniéj stali na uboczu, podbiegali czynni nie dając im gnuśnieć, ciągnęli z sobą. Rzucano słowy ciężkiemi, ostremi jak kamienie, kłócili się jedni ściskali drudzy. Namiot Szczepana stanowił jakby ognisko tego wrzątku. Gdy się zawichrzyło mocniéj wewnątrz, wypadali z niego ludzie z krzykiem do otaczających i na odwrót z tłumu niektórzy parli się do namiotu, który tak był pełen że ściany jego poruszały się gdyby żywe, a ogromne koły, na których był zawieszony drgały, jakby powywracać się miały.
Stach poznał tu swoich, Leszczyców, Cholewę, Bogorjów i kilku z najgorętszych przewódzców.