Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 175.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

Posłyszawszy o niebezpieczeństwie księżna uczuła postrach wielki, wyciągnęła ręce ku burzliwemu tłumowi.
— Więc idźcie — zawołała z płaczem — szukajcie go, osłońcie, brońcie, proszę Was. Jego, siebie i dziecię wam polecam!
Czyńcie wszystko co się wam zda dla jego bezpieczeństwa potrzebném!
Usłyszawszy to Gąsior zakrzyknął wnet.
— Hej! kto żyw! na konie! za księciem — nie mamy tu co robić. Na koń!
Ruszyli wszyscy — księżna, którą strach prawie o słabość przyprawił, zakrywając oczy spłakane, sparta na ręku Goworka chwiejącym się krokiem powróciła do swych komnat, gdy zebrany ów tłum ruszał się już hałaśliwie wybierając, sam niewiedział dokąd.
Gąsior wołał nieustannie aby siadać na koń, iść, śpieszyć, ale sam stał. Inni kręcili się odgrażając na Mieszka i jego wspólników, aż Stach, widząc ten zamęt wystąpił.
— Niema tu co zwlekać i czas tracić drogi — zawołał — podzielim się natychmiast na kilka oddziałów i każdy wyruszy w inną stronę, szukać i przepytywać o księcia.
Gąsior mu zawtórował.
Czynniejsi zaczęli się zbierać gromadkami, Stach kierował niemi, rozporządzając w którą kto z nich miał iść stronę. Gdy się to stało a przy-