Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 230.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   226   —

wróci. Powiadano tylko, że dosyć już dawno ruszył w lasy, na zamku niepokój był wielki i ludzie się w różne strony, szukając go, rozbiegli.
Pod miastem na podzamczu musiano szukać miejsca na obóz dla ludzi, a w chacie mieszczanina Dorota wprosiła się do komory.
Służba jéj wnet ubogą tę świetliczkę przybrała tak, że w niéj panią znać było. Na wozach się znalazły opony, sukno i kobierce.
Pierwszy to raz po wyjeździe ze Skał Dorota się ze zbroi i męzkiéj odzieży rozebrała i położyła spoczywać. Przed księciem chciała stanąć po niewieściemu i z całą zalotnością przystroić się do niego.
Dzień jeden i drugi upłynął na próżnem nań oczekiwaniu. Posyłano na zamek zawsze tę samą odbierając odpowiedź, że o księciu słychać nie było. Tymczasem już i wojsko Wojewody i orszak ks. biskupa nadciągnęły do Sandomirza. Oba dostojnicy na zamku się rozgościli, a wojska ich szeroko zaległy pod miastem dolinę.
Z przybyciem biskupa inaczéj się wszystko poruszać zaczęło, podwojono troskliwość w poszukiwaniach księcia.
Księżna Helena zarazem uradowana i przelękła, z Goworkiem i Jaksą przyjmowała gości.
Jawnem już było z tego ociągania się księcia z powrotem, iż chciał uniknąć posłów po niego