Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   77   —

rozśmiał szydersko i począł jakby sam do siebie, rozpierając się na ławie.
— Oh! oh! myślicie sobie poczynać z nami, tak jakoście z dawnemi swemi pany czynili! Ale mój pan inny! Sprawa nie z Włodzisławem, nie z Kudrawym? My wam pokażemy, kto tu ma prawo życia i śmierci, nakazu i posłuchu!! u mnie ziemianin, kmieć, klecha, rab wszystko jedno, nie patrzę ja kto on! Łby polecą! Dopiero się nauczycie pana szanować. Mieszko was i panów duchownych rozumu nauczy! nauczy! Zobaczycie...
Wy tu mi śpiewacie, żem ja na Kaźmierzowéj ziemi, mnie i pana mojego tak dobrze Kaźmierz jako i ty i wszyscy, wszędzie słuchać musicie. Jeden tu pan i więcéj ich nie będzie. Nieznamy ani biskupów, ani wojewodów, ani żupanów, gdy nieposłuszni są.
Chcecie kaźni, będzie kaźń, będzie, taka jakiéj nie bywało za książęcych braci. Ze skóry was drzeć, kołem tłuc, wieszać i ścinać będziemy, aż się rozumu nauczycie i ładu!
To mówiąc, pięść z biczem podniósłszy, zdał się nim grozić staremu.
Na ten wybuch gniewu Kietliczowi nikt nie odpowiedział. Znikł tylko zaraz Domuch, a Stach naprzeciw siedzącego stanąwszy o ścianę sparty, słuchał go milcząc z miną szyderską, wyzywa-