Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   134   —

Po naradzie Leszczyc doń przystąpił.
— Co wy z sobą myślicie czynić? — zapytał Stacha — Kietlicz was już ma na oku, czy do domu chcecie jechać aby zejść od niego?
— Doma ja nie mam co robić — odezwał się Stach. — Koło roli chodzić nie nawykłem, rycerstwem się i dworem parał za młodu, radbym u kogo służbę znalazł, przeciebym się na co zdał. Przy mocnym panu choćby i Kietliczowi zajrzeć w oczy strachubym nie miał.
— Niema dla was, chyba ks. Gedko biskup albo wojewoda Szczepan — rzekł Leszczyc — od tych was porwać nie będzie śmiał.
— Właśnie pan wojewoda widział, gdy mnie związanego prowadzono, cośmy go na gościńcu spotkali — rzekł Stach.
— Widział was? — spytano.
— Widział i Kietlicza o mnie pytał i więźniom się przypatrywał długo, ale nie rzekł nic, pomrukiwał coś tylko z pod nosa.
Rozśmiał się Leszczyc, a za nim inni.
— To jego obyczaj! — rzekł — z niego niełatwo co kto dobędzie, ale oko bystre ma i pamięć dobrą.
— Szkoda, że wyjechał, poszedłbym doń — dodał Stach.
— Niebawem powróci, sądzę — rzekł Sreniawa — poza Krakowem teraz długo bawić nie bę-