Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   191   —

myśl zmieniwszy, co dla sług Bożych było przeznaczone, dla samego siebie zatrzymał.
Nie wyszło mu to na dobre, bo gdy owe domostwo z ciosu stanęło dlań gotowe, a stary się doń przeniósł, nie długo zażywając w niém rozkoszy, zachorzał i umarł. Pan to był natury dziwnéj, gwałtownéj we wszystkiém co kochał i co nie nawidził, miary nieznający w niczém. Dwu synów po sobie zostawił i córkę jedną, tę, którą był wydał za Różyca.
Nie wiedzieć dlaczego obu synów, gdy dorastać zaczęli rychło znienawidził, że ich na oczy niedopuszczał, córkę zaś tak ukochał iż jéj wszystko było wolno. Z dziecka urosła na samowoli, a była bardzo piękna, ale nikogo nawet wstydu niewieściego słuchać nie chciała. Owszem im ją więcéj pohamować się starano, szalała na złość gorzéj jeszcze. Ojciec pobłażał ukochanéj i ślepy dla niéj był. Synowie, którzy siostry widząc życie sromali się wielce i do ojca ją skarżyli, w tém większą u niego popadli niełaskę. Dorota zaledwie z dzieciństwa wyszedłszy prostego jakiegoś Sokolnika ukochała, jawnie z nim wdając się w miłostki — a że inaczéj złemu zaradzić nie było można, stary ją wydał za owego Różyca, którego ona ani chciała znać. Małżeństwo nie pomogło nic, mąż musiał mieszkać sam, Sokolnik był przy pani nieodstępny.
Bracia, którzy tego cierpieć nie chcieli, ulu-