Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 067.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dole. Dobréj myśli bądź! Czasem ja widzę, widzę daleko, widzę jasno, czasem ja jutro odgadnę... Nie smuć się Sambor. Złego ci się nic nie stanie.
— Szkoda mi was porzucić — rzekł chłopak... a tęskno będzie.
— I nam za wami! rzekła Jaga.
— Nam za wami! powtórzyła Dziwa, a no, wy do nas wrócicie.
— Kiedy? zapytał Sambor.
Dziwa puściła z rąk włosy, oczy utopiła w ziemię, cała jéj postać przybrała uroczysty wyraz, i poczęła mówić zwolna, niepatrząc na chłopca.
— Wrócicie, wrócicie, gdy nad Gopłem łuna stanie, trupy spłyną po jeziorze... Kneź stary z lasu wyjedzie, nowe przyjdzie panowanie, gdy popioły wiatr rozwieje, kiedy krucy się nasycą, kiedy bartnik zbierze pszczoły. Kiedy zrąb nowy postawią nad Lednicą u jeziora. Powrócicie, zdrowi cali... z jasnym mieczem, z jasném czołem.
Coraz ciszéj mówiąc, zamilkła, podniosła oczy na stojącego przed sobą Sambora i rękami obiema śląc mu pożegnanie, z uśmiechem, jakby oprzytomniona nagle, chwyciła rozpuszczone kosy, wbiegła do chaty i drzwi zatrzasnęła za sobą.