Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden i drugi z chłopaków śmieléj zabiegli wilkowi z oszczepami, cisnął któryś zdaleka i trafił słabo po grzbiecie — psy zatrzymały za uda i szarpać poczęły. Doman korzystając z tego, przypadł i z wielką zręcznością w otwartą paszczę wbił mu dzidę, na miejscu kładąc kudłacza.
W czasie tych łowów dla zabawy, krzyk, śmiechy i klaskania w ręce po dworze się rozlegały, dziewczęta na płoty wlazłszy, zachęcały i nawoływały, dzieci wywijały kijami. Stary Wisz nawet parę razy za mieczyk chwycił, nie mogąc się w spokoju utrzymać. A gdy wilczysko brocząc posoką ziemię zwaliło się i psy je dławić poczęły, dopieroż zbiegli się wszyscy z blizka oglądać zabitego.
Kilka dni temu pojmał go w lesie któryś z ludzi Domana, ogłuszywszy uderzeniem w głowę, tak, że na poły przybitego związano i na dwór przywieziono, gdzie się wylizał i odżył, aby posłużyć teraz do zabawy.
Zwleczono potém zabitego, a zaczęto próbować łuków i procy. Doman ze wszystkich najzręczniejszym był, choć drudzy téż czynili co mogli, aby mu sprostać. Wisz patrzał tylko, a wzdychał, że mu ręce stare drżały. Niegdyś i on tak dokazywać umiał.
Gdy zmierzchło i łuczywa w izbie pozapalano, siedli radzić jeszcze i długo na osobności szeptali z sobą — aż Doman posłanie swe staremu ustą-