Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.


Smerda zdala już starca zobaczył, odwrócił się do swoich, dał im znak, drużyna się rozstąpiła, rozbiegła i poczęła zagrodę otaczać ze wszech stron, jakby się obawiała, aby z niéj się kto ucieczką nie ratował.
Dowodzący samoczwart podjechał bliżéj, bezpiecznie, nie spodziewając się wcale, by tu nań oczekiwano... Sambora ucieczka nie została dostrzeżoną.
Wisz ciągle stał we wrotach, z głową podniesioną, oczekując bez trwogi zaczepki. Zdawał się bezbronnym, co Smerdę téż ośmielało.
Drwiąco począł się uśmiechać kneziowski sługa, patrząc na niego.
— A ja znowu do was w gości! — zawołał zdala — toście mi być powinni radzi...