Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

którą kneziowski sługa w ręku trzymał, utkwiła w piersi starego Wisza... koszula jego zaczerwieniła się krwią, która buchnęła z rany. Stary ręką drżącą pochwycił pocisk, tkwiący już w nim i zdruzgotał go jeszcze... ale żeleźce i kawał drzewa zostało w ranie. Wisz posłonił się z krzykiem i padł na ręce syna.
Na widok trupa tego, gdyż stary z jękiem wyzionął ducha, wszystko co żyło, rzuciło się jak wściekłe na ludzi grodowych. Walka rozpoczęła się, nie na łuki i proce, ale na pięści i zęby, chwytali się za barki i walili o ziemię.
Z tyłów wdarli się na ten hałas ci, co zagrodę obstawiać mieli i wmięszali się niespodzianie, popłoch rzucając chwilowy na gromadkę obrońców.
Trwoga trwała tylko chwilę, zwrócili się stojący w podwórzu ku napastnikom i zwarli, drudzy u wrót z zaciętością walcząc na swoich śmieciskach, odpierali kupkę Smerdowych ludzi. Widok leżących na ziemi we krwi zwłok starego Wisza zajadłość powiększał.
Liczba z obu stron prawie równą była... Za starca, który padł, kilku Smerdzie zabito, sam on ranny, gdy mu oczy krwią zapływały, ustąpić musiał i począł wołać na swoich, aby się cofali.
Co pozostało grodowych pachołków, wyparło się z podwórza kupiąc około dowódzcy i z nim razem ustępując ku brzegowi rzeki. Wiszowi dali