Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jam Bogom ślubowała — spokojnie mówiła Dziwa.
— Wié o tém... a znać nie chce...
— Cóżem ja winna?..
Żywia stojąca za siostrą, to na nią, to na brata ciekawemi rzucała oczyma. Milczeli...
— Ej! Dziwa — ozwał się Ludek — lepiéjby było z nim żyć, brata mieć, niż wroga sobie napytać...
Potrzęsła głową, dwie łzy popłynęły jéj po twarzy, spojrzała na brata uśmiechając się błagalnie.
— Nie siłujcie mnie — rzekła cicho — zostawcie Dziwę w pokoju. Będę wam w krosnach tkać, będę pieśni śpiewać, wodę nosić ze zdroju, w wianku chodzić zielonym...
I pokłoniła się do nóg brata, a Żywia nic nie mówiąc, jakby za nią téż błagała, pochyliła się ściskając go za kolana.
Ludek głowę spuścił i odszedł milczący.