Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 009.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

miany, ale pieśń jednego nie godziła się z drugą, zdawali się raczéj przeciwić sobie niż łączyć.
— Słoneczko oko dnia jasnego, świéć nam a grzéj — śpiewał stary gęślarz. — Strumienie światła na ziemię biegą... Światło nam léj, Kupało!
Niech czarne smoki nie śmieją zaćmić twą twarz, tyś życiem, szczęściem, nadzieją, tyś Bóg jest nasz! Kupało...
Królu, dniu naszym panuj bez chmury, do życia obudzaj chuć, tyś życia dawca, boże Kupało, siéj, żyw i budź, Kupało...
Ucichło, a Wiłuj brząknął w struny i niezrozumiałą piosenkę nucił pół-szyderskim głosem.
— Pieśni ty moja, pieśni! ptaszyno moja złota, tyś jak woda żywota, wskrzeszasz z śmiertelnéj pleśni, lecz kto się w nurt twój miota, ten żywot prędko prześni. Dwojaka twoja cnota, żywot i śmierć jest w pieśni... Pieśń zmarłych wskrzesza z grobu, pieśń żywych na śmierć miota... w niéj siła światów obu... i śmierci i żywota...
Spuścił głowę wypełzłą i zamilkł, milczeli oba, bo chór śpiewał za nich pieśń kupalną.
Słońce zapadać miało, wszystkich oczy i twarze ku niemu były zwrócone. Czekano gdy ostatni jego promień zniknie z drzew pozłoconych wierzchołków, aby ognie rozniecić i pieśni a korowody rozpocząć.
Starsze niewiasty siedziały na ziemi, a około nich cebry, i garnki, i niecki z mięsiwem, i ko-