Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sióstr i braci... świeć im jasno, grzéj im duszę... Bywaj zdrowy...
Szły potém do chlebnéj dzieży, którą Dziwa objęła.
— Bywaj zdrowa matko, coś mnie chlebem białym karmiła... bodajś zawsze pełną była i we czci u ludzi stała... Chléb twój karmić mnie nie będzie...
Tak samo próg żegnała, komory, gumna, stodoły, szopy, krówkę czerwoną, owieczki bure i konie, i psy nawet... i studnię, z któréj wodę brała, i wrota.
U studni wzięła Dziwa wiadro, zaczerpnęła raz ostatni, napiła się i zapłakała... Uściskała siostrę, bratowe, braci, wszystkich pożegnała kłaniając się do nóg wkoło... Wrota raz ostatni otwarły się i zamknęły za nią, szła żegnać rzekę, co pod dworem płynęła i kamienie, na których ojciec siadywał.
Nikt się podróży téj sprzeciwiać nie śmiał. U płota uwiązany stał koń skrwawiony Domana, kazała go puścić i nagnać, aby do swojego wracał stada.
Stara Wielicha i dwu zbrojnych parobków odprowadzać ją mieli do jeziora, na Lednicę. Sambor się wprosił trzeci.
Gdy Dziwa jeszcze raz ostatni obejrzała się ku zagrodzie, a powiała chustką białą, płacz i jęk dały się słyszeć ze dworu. Siostry i bratowe