Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 062.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ciemno! ciemno! nie widzę nic... — mówiła — czerwona struga jakby płynęła krew, ciągle krew... wszędzie krew... Po rzece téj płyną trupy białe, jeden, drugi... więcéj jeszcze, białe ich oczy nie widzą i nie patrzą... płyną, płyną, przepłynęli... Krew znowu, kubki po niéj pływają, miecze po niéj migają... Słyszę wołanie: krew za krew!.. Na rzece płynie wyłupionych czerwonych oczów dwoje i patrzą na mnie... na stosie leży starzec zabity, na śmiecisku pod stołbem młodzieniec, na jeziorze pozarzynane męże, wołają: krew za krew! Psy wyją i krucy kraczą... krew za krew!..
Kneź rzucił się, aż częstokół za nim zachrzęszczał i miecz mu zadzwonił u boku.
— Ty wróżbitko przeklęta — krzyknął — będziesz ty mi patrzała i mówiła inaczéj!
— Nie mogę... mówię, co mi duchy każą i ukażą... Kneź stoi na świetlicy... wysoko... dołem ludzie się gniotą, biją, mordują... Słyszę szmer, wrzawę, ciągną gromady... na granicy wrogi, w domu swoi się miotają... Na gród! na stołb! krew za krew!.. Gród się pali... płonie, gore... walą się dachy i ściany... krzyk i wołanie... popiołów kupa... góra trupów... kruków chmura czarna... Siadły, krakają... żrą serca od ciała... gdzie ścierw nie dogorzała... Krew za krew!..