Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się zebrała starszyzna. W milczeniu wysiadł Miłosz stary i nie patrząc na nikogo, skierował się tam, gdzie stał Wizun, otoczony żupanami, władykami i kmieciami.
Do nikogo nie przemówiwszy słowa, kneź stary wpośród nich na kamieniu miejsce zajął. Opodal nieco i Bumir z małą gromadką stał także.
Stary Wizun na kiju oparty słuchał; z otaczających go jedni po drugich i razem, odzywali się wszyscy gorącemi słowami. Wrzawa panowała w tłumie, w którym przewodzili Myszkowie. Na Miłosza popatrzano tylko, rozsunęli mu się nieco, ale nań bardzo nie zważano.
Starszy z Myszków z krwawą szyją głos zabrał.
— Dosyć tych mordów i tego niemieckiego panowania — mówił — Chwościsko siedzi na grodzie, ale nie on rządzi, tylko ta jędza — baba, co trucizny warzy i zdrady... Nie chcemy ani jego, ani synów, ani żadnego z tego rodu, który dość się krwi naszéj napił...
— Nie chcemy! — krzyknęli drudzy, podnosząc ręce — nie chcemy!..
Na milczącego Bumira skierowały się oczy, a ten stał bledniejąc trochę, ale nie cofając kroku.
Miłosz słuchał patrząc w ziemię.
— Co wy na mnie ślepia wywieracie? — wyrwał się Bumir po chwili milczenia — nie zlęknę się was... Wyście ta krowa co dużo ryczy, a mléka z tego nie będzie. Chwostek, coście go tak