Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 127.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



VII.


Minęło dni kilka, a około grodu nic słychać nie było. Rozsyłano ztąd na zwiady Smerdów i poprzebieraną czeladź, do bliższych dworów i chat, nigdzie o żadnym ruchu wojennym nie wiedział nikt. Na pólkach w lasach, gdzie role były piasczyste, a słoneczne, zaczynano zboże żąć. Z sierpami żelaznemi i miedzianemi, a krzemiennemi, ludzi było dużo widać, a z bronią i oszczepem prawie nikogo.
Kneź się począł nudzić i tęsknić sam jeden zamknięty na grodzie między wałami. Pił, jadł i spał, przeciągał się, ziewał, do białéj pani chodził czasem, a gdy z przedsienia na lasy popatrzył, klął okrutnie, że na łowy jechać nie mógł. Brunhilda go nie puszczała. Zrazu słuchał jéj milczący, teraz już się burzyć zaczynał.