Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 168.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkie od niego; wołano: Łado! Łado! klaskano w ręce, i matka uwity wedle zwyczaju wianek z ziół zdrowie dających i szczęście przyniosła i włożyła na głowę postrzyżonemu. Spleciony on był z dziewięciosiłu, smlotu, dziewanny, rosiczki, wrotycza, bylicy i gałązek jemioły.
Zaledwie pierwsza się pieśń skończyła, gdy tuż inne, weselsze się poczęły i niewiasty, trzymające się osobno, chórem je zawodziły po kolei.
Nakoniec wstał ojciec i ująwszy chłopaka za rękę, wszystkich razem prosił, aby szli z nim na Żalnik, duchy dziadów pozdrowić i ofiarę im (obiatę) postawić na mogiłach. Lecz gdy się obejrzano za obcymi, aby im dać w pochodzie miejsce poczestne, i szukano ich dokoła, nigdzie znaleść nie było można. Znikli, zostawiwszy tylko na stole w izbie podarek dla Ziemowid’a, krzyżyk świecący jak złoty. Reszta więc starszyzny, niosąc na miseczkach ofiary, udała się w górę na Żalnik.
W pośrodku jego otoczona kamieniami była mogiła Koszyczka i dziadów i pradziadów ich, kędy się od wieków chowali, od tych czasów, gdy jeszcze w kamiennych izbach siedzące ciała składano, aż do obecnych, gdy spaliwszy, w popielnicach je i studzienkach chować zaczęto. Niektórzy z gości kubki z sobą przyniosłszy z napojem, wylewali go na mogiły, i niewiasty znowu, nadciągnąwszy zdala, zaśpiewały pieśń inną.