Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 190.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I pospieszyła do płota, Mila stała na przełazie fartuszek trzymając przy ustach.
— Matuniu Jaruho — szepnęła — ty znasz wszystko — nieprawda?
— Oj! oj! czemuby nie? — przyglądając się jéj, poczęła stara — gołąbko ty moja! Znam wszystko, a nawet i to, że ci się hożego jak ty chłopca chce?
Mila się zaczerwieniła, pochylając aż do ucha Jaruhy.
— Daj mi lubczyku! — dam co chcesz!
— Tobie! — rozśmiała się stara — taż ty sama jesteś lubczykiem, ktoby ciebie nie miłował, choćby kneziem był, ślepym by musiał być chyba.
— Lubczyku mi daj! matuniu — powtarzała gorączkowo Mila — odpinając srebrny guz od koszuli i rzucając go staréj na ręce. Jaruha się zdumiała, czoło się jéj namarszczyło, powoli ściągnęła torbę z pleców, siadła na ziemi u przełazu, poczęła z węzełków dobywać ziół i korzonków pęki. Mila drżąc i bojaźliwie oglądając się do koła czekała.
Uschłe jakieś ziółko Jaruha wsunęła jéj do ręki...
— Zetrzyj na proszek, daj mu pić — a gdy pić będzie patrz mu w oczy, ani mrugnij. Jak mrugniesz — przepadło.
Roześmiała się głośno, Mili już nie było, po-