Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 208.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto żyw wspina się na drabinę, a tu już z góry ciągną ją do wnętrza i drzwi zapierają dylami.
Grodzisko opanowali Myszkowie. Co się nawinęło, padło... co oszczepy rzuciło, związano w pęta... Po izbie i komorach rozbiegli się ludzie, zabierać, szukać, wiązać — ale pustkę znaleźli wszędzie.
Kneźna tylko w izbie postawiła żółty dzban z miodem zatrutym, ale Myszko pierwszy wpadł do świetlicy, postrzegł go i o podłogę nim cisnął, aż go roztrzaskał w kawały.
Pełen gród zwycięzkiego ludu.
Czapki podrzucają do góry i wołają.
— Łado!.. górą Myszkowie!.. Chwost niech zczeźnie!
Na wieżę teraz patrzą wszyscy. Ani się przybliżyć do niéj. Kto przystąpi, ginie. Kamienie się sypią z góry i gniotą. Odstąpili od stołba ludzie.
W tém ktoś żagiew do szopy rzucił, drugi ognia naniecił w malowanym dworze... buchają dymy, świetlice się palą!
Niech kamień na kamieniu, niech belka na belce nie zostanie... w popiół Pepełków obrócić. Myszkowie poczęli wołać i otrębywać na swój lud, do kupy... Kazano się położyć w podwórzach — niech dwory i szopy, i do ostatniego wszystko płonie węgła.