Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pewno nie — zawołał Bumir — ich dziesięciu zwołają sobie stu Pomorców, albo i dwieście, a tym do nas iść niedaleko...
— To z temi my na oszczepyśmy równi — mówił Myszko. — Nie boim się pogróżek!
Zamilkli trochę, Krwawa-szyja podniósł rękę.
— E... Bumir i wy wszyscy Leszkowie — rzekł — chcecie pokoju, siedźcież w pokoju a do naszych spraw nie leźcie. Wojować nie chcecie ze swoim rodem, nie ciągniemy was za szyję... a no, nie wyzywajcie wilka z lasa!.. siedźcie spokojnie.
Bumir popatrzył chmurno.
— Ze słowem tu przyszedłem nie z kamieniem — począł — nie biję się z wami. Mówię wam tylko, nas Leszków i Leszkowych potomków siła jeszcze... Dziś wy mocniejsi, jutro my być téż możemy... Na jednéj ziemi siedziemy, wartoby mir uczynić, a nie zabijać się na pociechę wrogom!..
— Mir wam dajemy! — rzekł Krwawa-szyja — czego więcéj chcecie?
— Puśćcież z wieży i tego, co go tu głodem morzyć chcecie — począł Bumir, ciągle z konia mówiąc i ku wieży oczy podnosząc.
Myszko się śmiać począł.
— A dobrze — rzekł — byle nam oddał tych, co potruł i pozabijał...
To mówiąc, szyję odsłonił i pokazał bliznę.