Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 214.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I moją krew mi wrócić trzeba!
— A nie dosyć wam téj pomsty, żeście mu zżegli dwór, zniszczyli dostatek, skarby zabrali, ludzi potłukli?..
— Albo to jego krew? — zapytał Myszko Biały, który był do słowa prędki — to jego mienie nie posoka... Nam krwi za krew trzeba...
Bumir zadumał się.
— A jutro powiecie to nam! i wszystkim Leszkom po całéj Polanie naszéj!...
— Nie wypowiadamyć wam wojny — mówili drudzy — Miłosz siedzi z synem spokojny, wam się nie stało nic... Panować nie damy... a żyć nie bronim...
Znowu pomilczeli chwilę, gdy zaszumiało coś i zastukało od wieży. Chwostek zasuwę od okna w murze odjął i wołał.
— Bumir! co ty ze zbójcami rozhowor czynić będziesz? Ze wściekłém zwierzem nie gadać, a bić go w łeb! Weźcie ludzi i przychodźcie nas bronić... Nasza sprawa — wasza...
Myszko podniósł oczy ku miejscu zkąd głos wychodził. Łuk leżał koło niego, chwycił zań, zmierzył i strzała świsnęła, ale uwięzła w drewnianéj zasuwie... i ryhotanie z wieży słyszeć się dało, a tuż z okna zaszumiała strzała druga, ogromna, pierzasta i utkwiła w sukni Myszka, który ją wyrwał i odrzucił z pogardą.
— Ród jaszczurczy! — wołał Chwost z góry.