Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 086.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Drugiego dnia, przez okienko otwarte, królewna poleciała gołąbką po dworze, zamięszała się w stado i z ptastwem latała... A że ptaki czuły w niéj innego ducha, że nie swoją im była, co się do gromady zbliżyła, stado się zaraz rozsypywało, a ona siedziała jedna. Królewicz się jastrzębiem uczynił i pogonił za nią... Ulękła się go strasznie, usiadła na ziemi, przemieniła w dziewczynę. Patrzy, jastrząb przy niéj królewiczem stoi i za rączkę ją bierze...
Poszła więc gniewna, zamknęła się w komorze, płakała, myślała nockę całą, nadedniem do ogródka się wsunęła, usiadła na grządce i liliją zakwitła... Wszystkie lilije koło niéj jak śnieg białe, ona jedna, że krew miała, więc na grządce różowiała...
Królewicz z ojcem idą do ogrodu... bieduje bardzo, gdzie jéj teraz ma szukać, jak ją znaleść?..
Stanęli jakoś przy grzędzie, przy lilji; gdy się do niéj zbliżyli, biała lilija ze strachu jeszcze mocniéj pokraśniała.
Królewicz zaraz poznał ją po rumieńcu, rękę przyłożył do łodygi — aż tu panna stoi i płacze.
— Poznałeś mnie dwa razy, nie odgadniesz raz trzeci.
I do komory leci, zasuwa się, na łóżeczku siadła, płacze, płacze, aż z łez strumyk płynie.