Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 127.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z drugiéj strony z gąszczy ślepy gęślarz wyszedł z chłopięciem, które go ku okopom wiodło milczące. Wiatr niósł mu spaleniznę ze zgliszcza. Stanął we wrotach, kij jego dotknął leżącego trupa... chłopak przytulił się doń drżący i płakał.
— Stary Miłosz leży z piersią rozbitą... ślepy Leszek zakrwawiony... trup na trupie... żywego nikogo...
Gęślarzowi zadrżały nogi, siadł na kamieniu we wrotach. Dłoń jego sama strun szukała, ale usta pieśni wyjąknąć nie umiały — zawodził tylko.
— Gdy na gniazdo piorun pada, czego grom w niém nie wybije, to się samo w niém zajada, i swą własną krew wypije... Kiedy na ród wyrok padnie, że ma zczeznąć marnie z ziemi, brat na brata ręce kładnie, ojciec żre się z dziećmi swemi. Bez pogrzebu w polu leżą, krucy ciała poszarpali... kości ich wiatr poroznosi, i pamięć ich wsiąknie w ziemię.....