Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stanu. W kilka dni, choć łamaną mową umiał Dobka tak zabawić, iż się o niego upominał i z kąta go sobie wyciągnąć kazał. Prawił mu jak to po świecie cale inaczéj niż u Polan było, jak tam ludzie żyli, jak się niewiasty nosiły, jak się wojacy uzbrajali, jak panom było wygodnie. Umiał to wszystko w takiém świetle przedstawić, iż Dobka ochota brała niezmierna widzieć te ciekawości.
Urabiał go tak powoli niemiec, powolnym znajdując, zachodził z różnych stron, szczególnie gdy ani bab, ani czeladzi nie było, coby podsłuchiwała rozmowę. Dobkowi pod lipami kładziono skóry, na których się wyciągał, miód mając pod ręką i tak na brzuchu leżąc, gadek lub pieśni słuchał.
Gdy inni się zabawiając pana zmęczyli, podkradał się niemiec. Próbował zrazu tak nieśmiało coś przebąkiwać o niemczech, obyczajach swojego kraju, a Dobek, ciekaw do czego idzie, puszczał go jeszcze mu dopomagając. Czuł, że to nie daremne. Niemcowi zaś zdawało się, że na prostaka trafił.
— Świat to cale u nas inny — prawił Hengo. — Takim ludziom jak miłość wasza, tamby żyć, tu ciężkie życie bardzo, głód nie rzadki, napaści, wojny, ludzie się rozbiegają po lasach — niczego dostać, nic zobaczyć, ino ziemia, woda i lasy. Tu wszyscy ludzie jakby równi żyją — panów nie ma, niewolnika mało. Kneziom nawet groma-