Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 157.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

podążał, Myszko za pierwszym, Poraj i Nagi około Piastuna zostali w pośrodku. Gromady ochotnie jak jeden człowiek poczęły się ruszać i kupić, podnoszono stanice, tysiącznicy i co dorodniejszy lud na czoło wychodził, tarcze chwytano z ziemi, oszczepami najeżały się szeregi.
— Łado!.. wołali wszyscy.
Z przeciwnéj strony rozeznać już było można przodem jadących trzech wodzów w płaszczach czerwonych i czapkach pozłocistych, a przy nich żelazem obwieszanych niemców, którzy rękami wskazywali coś, wywijając na prawo i lewo. Za niemi w jednę gromadę zbity tłum mięszał się i rozsypywał, jeszcze niepodzielony. Niemcy, a tych odróżnić było łatwo, stali przy młodych kneziach w liczbie niewielkiéj, za niemi zwijali się Pomorcy z żelaznemi mieczami i pękami sznurów u pasa, przeznaczonemi do wiązania niewolnika i łupu.
Gdy Polanie ruszać się zaczęli wołając: Łado! Pomorcy téż posunęli się naprzód z okrzykiem, którego rozeznać nie było można. Dowodzący w płaszczach czerwonych skryli się razem z niemców orszakiem w środek szyków, a na przód wyskoczyli co najzajadlejsi, nawykli do wypraw Pomorcy. Wywijając mieczami i dzidami, poczęli biedz jakby wyzywali Polan, którzy czekali na nich u pochyłości wzgórza.