Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Popatrzyli sobie w oczy. Wizun kijem bił w ziemię, patrzał po niebie i po słońcu.
— Tobie pora powracać — rzekł — nie czas baśnie prawić.
Odwrócił się i odszedł.
Zerwawszy liść z drzewa, Doman za nim popatrzał prawie szydersko.
W czółnie nań Sambor czekał. Płynęli więc napowrót w milczeniu oba, tylko się mierząc oczyma, a Doman w duchu powtarzał.
— Musi być moją!