Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyszedł tedy doń ze śpiewającemi pieśni gęślarzami Piast i starszyzna, kmiecie z Leszkami pomięszani — ujął go w rękę, odwrócił, zapuścił w ziemię, a woły, jakby nań czekały tylko, iść poczęły wolnym krokiem, odwalając skibę czarną i lśniącą.
W tém, jak owego dnia walki, dwa ptaki białe okazały się wysoko, lecąc nad głową orzącego, a dwa bociany z obu stron pługa idąc towarzyszyły mu, nie trwożąc się ani śpiewem, ani gromadami ludu. Szli wszyscy za pługiem Piastunowym i kneziowską pierwszą skibą, którą wyorawszy na staje, najstarszemu po sobie oddał kneź pług, rzekąc:
— Skiba moja pierwszą niech będzie, ale nie jedyną, niech się wszelka siła składa na gród i stolicę, niech każdy do pługa ręki przyłoży, aby robota była zgodną i silną.
— Łado! — wykrzyknęły gromady.
Wziął tedy najstarszy z wojewodów pług naprzód po kneziu, po nim drudzy, aż do ostatniego, daléj kto chciał i mógł się docisnąć, choć na chwilkę pługa dotykał. Tak oborano dokoła gród przyszły, zostawując tylko miejsce jedno na wrota.
Na wzgórzu nad jeziorem zapalono ogień święty z Lednicy przyniesiony, gdzie już przywiezione podwaliny na przyszły dwór kneziowski złożone były. A było obyczajem prastarym, iż dla odegnania złych duchów ofiarą, domy, dwory i chaty