Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się kmiecie po dworach rozjechali, a Doman téż powrócił do siebie — chodził długo a myślał co ma począć, aby albo z serca zbyć dziewczynę, albo ją znowu porwać i uwieść a w domu panią uczynić.
Dobek leżał jeszcze na Lednicy ze swą raną, powoli do zdrowia i sił przychodząc, zajrzeć więc do niego miał powód druh i nikt tym odwiedzinom dziwić się nie mógł. Lecz nie wybrał się sam. Najodważniejszych z czeladzi swojéj dobrał kilku i kazał jechać z sobą.
Właśnie Kneźno i gród ściągnęły tam na brzegi znaczny napływ ludu, cieśli i robotnika, Piastun téż dozierał jak się osada wznosiła. Przybywszy więc tu Doman znalazł więcéj świadków, niż mu było potrzeba i musiał szukać brzegu daléj samotniejszego, z kądby na Lednicę popłynął.
Dobrano między wzgórzami jeziora Łachę, okrytą trzcinami i zaroślami, wśród których konie stanęły. Rybacy czółen dostarczyli i Doman dnia jednego pod wieczór puścił się samoszóst na Lednicę, ludziom wprzódy nakazawszy, co czynić mają.
Przybito w takiém miejscu po za chramem, gdzie rzadko kto dopływał — i tu ludzie czółna w trawach wysokich pochowali, a Doman pieszo naprzód udał się do chaty Wizuna.
Ten skoro go postrzegł, wstał ręce doń wyciągając, bo kochał zawsze wychowańca i radował